Marcin bloguje

.impressions.memos.tech.

Miami Vice

Zasadzałem się na ten film już jakiś czas, aż tu pewnego wieczora się zdobyłem i obejrzałem. Takie ociąganie wynikało trochę z braku czasu, bo sama tematyka jest jak najbardziej atrakcyjna.

O czym jest film? No cóż… Para policjantów z sekcji narkotykowej próbuje infiltrować mafijny światek Miami. Jest to oczywiście remake, choć to nie jest za dobra nazwa, no bo wcześniej był tylko serial ;) W każdym razie tematyką się zgadza, ale jedynie ogólnie. Akcja filmu odbiega dosyć znacząco od tej z serialu, a to głównie ze względu na odmienne realia. Dziś zwyczajnie niewiele osób uwieżyło by w tamten styl akcji.

Mamy tu dużo ciekawych fragmentów kina akcji, dużo efektów specjalnych nakręconych w bardzo fajnym - widowiskowym, ale akceptowalnym stylu. Często czuje się klimat serialu, i tych transakcji karteli narkotykowych. Często jednak pojawiają się “niezwykle emocjonujące” wstawki z tematem przewodnim w tle i bohaterskimi policjantami w akcji, nuda.

Z denerwujących rzeczy - sposób kręcenia “z ręki”. O ile w innych filmach raczej mi to nie przeszkadza, a nawet to lubię, to tutaj jest to nie do zniesienia. Silenie się na naturalność na siłę. Trochę zdecydowanie ucierpiał pomysł, a sztukowanie scenariusza do obecnych wyobrażeń o tym temacie nie wyszła do końca dobrze.

A jako ostatnie: zwróćcie uwagę na te wąsy colina Farella!!! Ja rozumiem, że chciał się wczuć w rolę, ale czemu wygląda jak kretyn!

miami_vice-crossover

Miami Vice (2006)
Reżyser: Michael Mann
Obsada: Colin Farrell, Jamie Foxx

Lucky Number Slevin

Wydawałoby się, że Bruce Willis nie da rady zagrać już pożądnej roli. A jednak mnie zaskoczył. Fakt faktem, że sprawdził się znów na swoim standardowym poletku - sensacja. Niby znany gatunek filmowy, ale ta produkcja całkiem odświeża to pojęcie. Do czynienia mamy z historią pewnego chłopaka, którego żekomo pobito, okradziono i jeszcze wrobiono w jakąś grubszą aferę. Owo “żekomo” jest tutaj bardzo istotne, i tu przestanę ze zdradzaniem szczegółów. Brzmi niewinnie, ale rozkręca się w naprawdę ciekawie pomyślaną historię z morderstwami i różnymi podejrzanymi zbiegami okoliczności. Zastosowano tutaj znany już od jakiegoś czasu (bodaj od “The Snatch”) chwyt z odkręcaniem wszystkiego na koniec filmu: czyli to co się na początku wydaje jest zupełnie chybione, albo tylko lekko zbierzne z rzeczywistością filmową.

Poza przyzwoitym scenariuszem samo wykonanie też jest ok. Dobra obsada, czyli Freeman, Willis i Harnett, robi swoje - naprawdę dobrze, trzeba dodać. Jest też Lucy Liu, która chyba pierwszy raz gra tego typu rolę. Jest tu bardzo kobieca, trochę naiwna, i bardzo ciekawska - wychodzi z tego bardzo ciepła i przyjazna postać.

Wizualnie film nie odbiega od standardów Hollywood. Efekty specjalne są, ale w niezbyt przesadzonej liczbie. Jest natomiast kilka scen, które są naprawdę dobre: śmieszne, dobrze pomyślane, itp. Nie są to na pewno pościgi samochodowe, z czego słyną przecież filmy akcji.

lucky-number-slevin

Lucky Number Slevin (2006)
Reżyser: Paul McGuigan
Obsada: Josh Hartnett, Bruce Willis, Lucy Liu, Morgan Freeman, Ben Kingsley

Lola Rennt

Co przyciągnęło mnie do tego filmu? Chyba osba reżysera, niejasne skojarzenia i opinia, że w filmie trochę zalatuje fantastyką. Jak dla mnie wystarczyło. I racja, jest tego trochę. Ale jest też trochę innych wartych uwagi rzeczy. Mamy chociażby niezłą obsadę, w postaci Franki Potente i Moritz Bleibtreu.

Lola to młoda dziewczyna, która jest zakochana w swoim chłopaku, Mannim - złodzieju i tak naprawdę nie wiadomo kim jeszcze. Rzecz w tym, że Manni zgubił 100.000 euro. Ma 20 minut na ich odzyskanie, albo zginie. Lola próbuje jakoś zdobyć pieniądze. Nie za bardzo jej się udaje.. przynajmniej za pierwszym razem, bo owych razy mamy trzy. Za każdym razem cofa się do momentu, gdy zostaje jej właśnie 20 minut czasu. Mamy tu trzy odrębne łańcuchy zdarzeń, w wielu momentach różniące się nieznacznie, ale już te drobne różnice bardzo silnie wpływają na ostateczny efekt. Fajne jest również pokazanie jak drobna ingerencja w życie innych (potrącenie ramieniem pewnej kobiety, lub nie) wpływa na ich życie.

Film jest trochę podobny do starawego już “Dnia świstaka”, właśnie przez to powtarzanie się szans - co prawda tutaj to tylko 20 minut. Niestety, muzyka jest straszliwie nędzna.

lola_rennt

Lola rennt (1998)
Reżyser: Tom Tykwer
Obsada: Franka Potente, Moritz Bleibtreu

The Libertine

Dziś na warsztacie biograficzny film o lordzie Rochester, niejakim Johnie Wilmot’ie. Widać z samego tytułu, że osobnik powinien być rozpustnikiem jakich mało. I tak też mamy w filmie pokazane. W roli lorda mamy Johnny’ego, który sprawuje się wyśmienicie w lokowanej peruce i stroju z epoki. Jak przystało na rozpustnika bardzo dużo miesza, obraża i uwodzi. Jako że zna króla, to dużo rzeczy uchodzi mu na sucho, jednakże nie zawsze i tylko do pewnego momentu - nie będę wyjawiał co i jak, bo jest w miarę to zabawne. Oprócz szokowania ów lord jest również niezwykłym znawcą teatru i aktorstwa - takie sprawia wrażenie, ale być może to tylko po to by dobrać się do kolejnej kobiety. Mimo tych moich wątpliwości jest to dobrze pokazany wątek, jedna z osi filmu.

Jeśli ktoś by chciał obejrzeć to polecam śmiało, bo choć czasem nudnawy, to jednak wartościowy to film. Biografie mają to do siebie, że nie zawsze potrafią zając widza, a już napewno nie przez cały czas.

Miłym akcentem jest efekt nadany obrazowi. Nie potrafię ocenić czy to efekt pochodzący z obiektywu kamery (filtr), czy może obróbka komputerowa, ale obraz jest niesamowicie ziarnisty, co nadaje dodatkowego uroku, daje wrażenie tajemniczości.

libertine-350

The Libertine (2004)
Reżyser: Laurence Dunmore
Obsada: Johnny Depp, John Malkovich

La Leggenda Del Pianista Sull’oceano

Od dawna chciałem obejrzeć ten film. Przegapiłem jakiś czas temu jego emisję w telewizji. Wydawało się, że już go raczej nie zobaczę, albo będą z tym nie lada problemy. Aż tu pewnego dnia trafiłem na DVD z tym filmem w pewnym sklepie (a co! nie będzie kryptoreklamy) i się skusiłem. Film przeleżał na półce swoje, aż wreszcie trafił do odtwarzacza.

Tytuł filmu to zarazem imię głównego bohatera, chłopca, który urodził się na statku i nie zszedł z niego do końca życia. Dosyć niezwykłe dzieje, trzeba przyznać. W roli głównej Tim Roth, a jego pełne imię i nazwisko to Danny Boodmann T.D. Lemon Nineteen Hundred 1900.

1900 to z pozoru zwykły chłopak, na początku widzimy go przy kotłach i sypaniu do nich węgla, ale szybko “awansuje” on na członka zespołu, który umila podróż bogaczom z pierwszej klasy. Dostaje angaż pianisty, bo w tym jest mistrzem. Jest to film o muzyce, kawałek jest też o miłości (trochę dziwny), i jeszcze raz o muzyce. Mamy tu wielką emigrację z pozycji załogi statku wożącego ludzi do Nowego Świata.

I o ile praktycznie cały film jest równy i dobry, to sama końcówka jest nudna i przegadana. Zniechęciła mnie.

Ach i bym zapomniał! Muzyka Enio Mirricone!

1900

La Leggenda del pianista sull’oceano (1998)
Reżyser: Giuseppe Tornatore
Obsada: Tim Roth, Bill Nunn

Kebab Connection

Pod tak dziwnym tytułem kryje się komedyjka niemieckiej produkcji, ale o bardzo tureckim zabarwieniu.

Film prezentuje losy jednego takiego Turka, który chce zostać reżyserem filmowym, czy może kimś innym, ale o tym dalej. Zaczyna od robienia reklam dla sieci kebabów. Same reklamy są zdecydowanie bardzo pomysłowe i warte uwagi :) i zyskują bardzo dużą popularność, a co za tym idzie przyczyniają się do wzrostu popularności owej sieci restauracji. Pojawiają się inni chętni do takich reklam itp. Poza całym tym wątkiem reżyserskim mamy historię pary, wannabe-reżysera oraz jego dziewczyny.

Bardzo chwytliwa opowieść, bardzo zabawna. Ciężko było mi sobie wyobrazić, że można zrobić film o kebabach. Widać można, i to z niezłym skutkiem. Akcja jest ciekawa, a bohaterowie barwni, i to głównie oni trzymają przy filmie.

Obejrzenie tej produkcji nie było dla mnie łatwe, zdecydowanie nie! Widziałem to po niemiecku, którego to języka nie znam za specjalnie dobrze. Mimo to podobało mi się. Szkoda, że do Polski to nie dotrze.

kebab_connection

Kebab Connection (2005)
Reżyser: Sinan Akkus, Anno Saul
Obsada: Emanuel Bettencourt, Nora Tschirner

Infernal Affairs - Mou Gaan Dou

Miód! Poprostu cudowny film. Niby od małego się ogląda wszelkie filmy sensacyjne, o policjantach, o gangach, o czym sobie tylko człowiek nie zamarzy, a i tak nie wie czego się może jeszcze spodziewać. Tytułowy film jest sensacją pełną gębą. Nakręcony przez środowisko z Hong Kongu wybija się ponad inne popularne aktualnie produkcje. A czym się wybija? Otóż świeżością, nietypowym podejściem do tematu i realizacją.

Film opowiada o walce tamtejszej policji (akcja oczywiście dzieje się w Hong Kongu) z mafią (Triada). Niby codzienność, ale tutaj jest to ukazane z pozycji zakamuflowanych informatorów po obu stronach barykady. Mamy tutaj policjanta w Triadzie, który pracuje już w ten sposób 7 rok, oraz członka Triady w policji. Nie wiedzą oczywiście, kto jest kto i na wzajem próbują odkryć swoją tożsamość. I nie, nie wychodzi z tego schizofreniczne bagno :)

Nie ma tu widowiskowych efektów specjalnych, jest za to solidna akcja i wiele elektryzujących momentów. Scenariusz jest bardzo wiarygodny (jak dla mnie, oczywiście ;-) ). Dodam może tylko, że amerykanie szykują remake tego filmu. Ma się nazywać “The Departed”, czyli na nasze jakoś “Infiltrator” a robić go ma Martin Scorsese, a obsada to same gwiazdy.

infernal_affairs_400

Infernal Affairs - Mou gaan dou (2002)
Reżyser: Wai Keung Lau, Siu Fai Mak
Obsada: Tony Leung Chiu Wai

The Illusionist

Wreszcie, po dosyć długiej przerwie pojawił się kolejny film z Edwardem Nortonem w roli głównej. Tym razem zagrał on iluzjonistę, a akcja całej historii ma miejsce w Wiedniu. Czas akcji, to bodajże XIX wiek. Fajnie pokazane miasto robi wrażenie, choć tu od razu przyczepię się do tego, że tak naprawdę pokazano tylko drobne wycinki. Zabrakło jakiejś sceny z rozmachem, do pokazania architektury.

No ale wracając do akcji filmu, jest ona ciekawa, ale nie wprowadza specjalnych nowości. Edward, grając iluzjonistę Eisenheima jest zakochany w przyszłej żonie księdzia Leopolda. Dama, pomimo pochodzenia z wyższego stanu i przez to niedostępna oficjalnie dla poczciwego magika, odwzajemnia to uczucie. I tu zaczyna się “potyczka”, gdyż Eisenheim próbuje w jakiś sposób wyrwać kobietę spod wpływu księdzia.

W tym celu posługuje się sprytnie zaplanowanym ciągiem wydarzeń, które mają mu pomóc wywieźć pannę z miasta i z kraju. Plan ma oczywiście podłoże “magiczne”, czyli do akcji wchodzą sztuczki iluzjonisty. Z tym że cała akcja wygląda prawie jak Ocean’s Eleven, tyle że w innej epoce. Ach no i czasem troszkę zbytnio to się romansidłowate robi.

Jeśli chodzi o grę aktorów, to jest jaka jest. Bez zachwytów. Plus za osobę, która ciągle je :) (to taka moja mała obserwacja)

Dostalismy zgrabną łamigłówkę, która sama w sobie jest fajna i przyjemna, ale nie może się równać z wypuszczonym w tym samym czasie filmem “The Prestige”. Takie życie.

the illusionist

The Ullusionist (2006)
Reżyser: Neil Burger
Obsada: Edward Norton, Paul Giamatti, Jessica Biel, Rufus Sewell

Idiocracy

Ludzie! Czytajcie ksiązki, gazety, oglądajcie mądre filmy, myślcie. Bo jak nie to czeka nas to co w tym filmie pokazane :P

No.. Trochę koloryzuję.

Joe miał przeciętną pracę w wojsku, był bibliotekarzem i nic nie robił całymi dniami. Więc wojsko wybrało go do eksperymentu z hibernacją. Kilka rzeczy poszło nie tak i Joe budzi się kilka stuleci później, w świecie idiotów. Jako że jest tam najmądrzejszym człowiekiem to zostaje nawet prezydentem.

Zapychacz czasu. Głupi, marny, ratuje jedynie ten film dosyć fajny duet głównych bohaterów. Nie żeby coś nadzwyczajnego jednak.

lcl_idiocracy

Idiocracy (2006)
Reżyser: Mike Judge
Obsada: Luke Wilson, Maya Rudolph, Dax Shepard (kretyn!)

Hoodwinked!

W tym przypadku do czynienia mamy z bajeczką opowiadającą historię Czerwonego Kapturka. Zachodzi przestępstwo - czyli cała sytuacja w domku babci (z wilkiem itp.), zjawia się policja i bada zaistniałą sytuację. Kto co zrobił, jak to zrobił i czy powinien to zrobić. Dosyć niekonwencjonalne podejście do bajek, choć wydaje się lekką kopią Shreka, z przeniesieniem rzeczywistych służb i zachowań (jak właśnie policja) do świata bajek.

Tak naprawdę nie wiadomo do kogo skierowana jest ta bajeczka. Bo dla dzieci trochę zbyt powikłana i dziwna, a dla dorosłych zbyt słaba - mało ciekawej akcji, niezbyt śmieszna. I jak tu zdecydować?

Mi się nie podobała. Pomieszanie z poplątaniem.

hoodwinked

Hoodwinked! (2005)
Reżyser: Cory Edwards
Obsada: to film animowany!!!