“Jak-sie-masz!”, tak wita widza Borat, czyli kazahski reporter, bohater filmu pseudo-dokumentalnego o USA. Film ma już kilka miesięcy, trochę się uspokoiły nastroje po jego premierze, szkoda że dopiero teraz znalazłem czas, żeby o nim napisać.
W filmie chodzi jedynie o pokazanie podróży Borata z rodzinnego Kazahstanu do USA, i przejażdżka po kraju z misją znalezienia remedium na sytuację w ojczyźnie. W między czasie zakochuje się w Pameli Anderson i postanawia wziąć ją sobie za żonę.
Jego podróż jest tylko okazją do wielu zabawnych sytuacji. Część jest wręcz niesmaczna, często przesadza, ale mimo wszystko warto dotrwać i obejrzeć ten film. Bo wbrew temu co się widzi na ekranie, i wbrew opiniom że jest to prymitywne, to tak naprawdę pokazuje głupotę Amerykanów. Pewnie jakby podejść którykolwiek inny naród w ten sam sposób, to wyszłoby podobnie, ale tak się nie stało, więc teraz możemy oglądać dokument na ich temat.
Tak więc oglądając film z przymrużeniem oka można się nieźle ubawić, a później przy kawce czy herbatce podumać nad stagnacją współczesnego świata.
.
.
.
A tak z innej beczki, to jeśli ktoś siada do tego filmu i myśli, że to na poważnie jest zrobione, to jest mi za niego przykro. Ten film to jedna wielka satyra, w której jedynie Pamela została wtajemniczona w plan Borata. A Borat to nie kto inny jak angielski komik Sacha Baron Cohen, znany również z ról Aliego G i Bruna.
Mocna rzecz.
Borat: Cultural Learnings of America for Make Benefit Glorious Nation of Kazakhstan (2006)
Reżyser: Larry Charles
Obsada: Sacha Baron Cohen