W tym filmie mamy Billa Murraya, któremu jakaś zeszła miłość podsyła informację, że ma z nią syna. Nie podpisuje się oczywiście na liście, więc, jak to się mawia - szukaj wiatru w polu. Całe szczęście, Bill ma przyjaciela, którego hobby jest pisanie opowiadań detektywistycznych. I on to właśnie namawia Billa, aby ten poszukał tej kobiety i ją odwiedził. Bill wysila szare komórki i tworzy listę byłych ukochanych. Na podstawie tej listy kumpel-detektyw dopasowywuje adresy, i Bill może ruszyć w podróż po kraju.
To jedynie początek filmu. Reszta opiera się na epizodzikach. Każdy z nich to spotkanie z inną kobietą. Wszsytkie je coś łączy, widać co się Billowi podoba :) Film jest zgrabny i zabawny. Co prawda ma niezbyt wyraźne zakończenie, ale może dla niektórych to zaleta. Jest to produkcja bardzo podobna do “Lost in Translation”. Podobna stylem kręcenia oraz dynamiką, niby nie jest zbyt wartko, ale przyjemnie i wciągająco.
Odnoszę wrażenie, że Jarmush ma podobny styl pracy nad filmami do Tarantino. Ten drugi mianowicie najpierw układa soundtrack do filmu, a później pisze scenariusz. Ciekawy sposób, który skutkuje. BTW, muzyka oczywiście fajna.
Broken Flowers (2005)
Reżyser: Jim Jarmush
Obsada: Bill Murray, Julie Delpy, Sharon Stone