W ostatni weekend odwiedziłem Czechy. Wraz z Radkiem, moim bratem pojechaliśmy zobaczyć wreszcie co to jest ten Brutal Assault - festiwal metalowy. Było na tyle ciekawie i przyjemnie, że postanowiłem Wam trochę opisać "co i jak" się robi na takich spędach.
To była 14 edycja Brutal Assault i jak co roku odbyła się ~30km od polskiej granicy, w miasteczku Jaromir, a dokładniej w obrębie zabudowań twierdzy Józefów, która położona jest nieopodal miasta. Malownicze miejsce, nie ma co.
Festiwal trwał od czwartku, od 15.00, do soboty, późnych godzin nocnych. Tyle przy najmniej trwała część koncertowa. Pole namiotowe otwarte było już od środy. My przyjechaliśmy dopiero w czwartek, w całym miasteczku było już czarno od przybyłych na festiwal. A drogę do twierdzy w której miały miejsce koncerty można było rozpoznać dzięki pielgrzymkom czarno ubranych ludzi. Niewielu szło bez piwa. Kilku z całymi skrzynkami wypełnionymi piwem i innymi trunkami.
Zdecydowanie nie odwiedziliśmy wszystkich koncertów, bo wszędzie wokół było tyle atrakcji, że nie daliśmy rady.
Generalnie były dwie sceny na których grane było na zmianę. O mniej więcej tak, jak widać to na tym klipie:
http://www.youtube.com/watch?v=k8c5VpJ75do
Dzień I - czwartek
Jako że przyjechaliśmy późno, zanim kupiliśmy bilety, załatwiliśmy formalności i zleźliśmy się niesamowicie kilka koncertów już minęło. Na szczęście nie były jakoś bardzo przez nas oczekiwanymi. Zaczęliśmy od amerykanów z CARNIFEX, grali całkiem spójny death metal. W sam raz do sączenia piwa i obczajania stoisk z koszulkami i innym badziewiem.
Następny SADUS jakoś nam umknął, bo zrobiliśmy małą rundkę po terenie festiwalu. Było wszystko co potrzeba. Jedzenie, napoje wszelakie, budka z marihuaną, sklepiki z płytami, koszulkami, kible. Było też kino - Horror Cinema, które od 8:00 do ~1:00 w nocy grało thrillery, horrory itp. Obejrzeliśmy uwielbianą "Martwicę mózgu", świetne "28 dni później", oryginalne "Funny games" - po duńsku, z napisami czeskimi nałożonymi na angielskie (nie było łatwo!). Nie daliśmy rady obejrzeć niestety filmu Dod Sno (norweski horror o nazi-zomibch: http://www.youtube.com/watch?v=lEQwEmeWnyI - zamierzam zdobyć ten film, więc jak ktoś by się pisał na oglądanie, to niech uderza do mnie :D).
Z kina szybko przemieściliśmy się z powrotem na koncert. Tym razem grał ROTTING CHRIST - jak wiadomo, są to black metalowi bogowie prosto z Grecji. Bardzo dobry koncert, świetne chłopaki. Później skoczyliśmy jeszcze na koncert izraelskiego ORPHANED LAND, ale byli zbyt miękcy, więc w grę wchodziło jedynie stanie i uprawianie "niemieckiej szkoły słuchania metalu".
Natomiast następny był PAIN. Ten szwedzki zespół jest bardzo popularny w swoim rodzimym kraju. Być może dlatego, że grają dosyć przystępną muzykę. Zresztą zobaczcie sami:
Dalej było już tylko odsypianie podróży - choć Pain skończył grać o 22:00.
Dzień II - piątek
Słońce to wróg, jeśli śpi się w namiocie. Natychmiast budzi o 7:30~8:00. Po krótkiej wizycie w mieście i nabyciu alkoholu oraz śniadania zaczęliśmy kontestować koncerty. Tym razem pierwszym co zobaczyliśmy była kapela FORGOTTEN SILENCE, z Czech. Daleko nie mieli. Przyjemny death, trochę instrumentalnych kawałków, itp. Ogólnie wporzo. Filmik możecie zobaczyć tutaj http://www.youtube.com/watch?v=e8ArthA6jHM
Dalej NEGURA BUNGET, z Rumunii. Słuchałem tego jeszcze w liceum, ale na żywo i przy świetle słonecznym, to jakoś nie to. Gdzie ten mrok? Gdzie zgrzytanie łańcuchów i chłód lasów Karpat? Generalnie to kopali w deskę - mieli taki instrument, grali na fletni pana i trochę przynudzali.
Szwedzkie VOMITORY grało naprawdę dobrze. Rozkręcili publikę na całego. I choć ich kawałki ciężko od siebie odróżnić, to jednak wrażenie pozostawili miłe.
Zespół który miał ciekawą nazwę, a którego nie znaliśmy, DAGOBA,
niestety nie dojechał. Jakiś wypadek na trasie mieli.
Mała siesta w namiocie, z obowiązkowym piwem, i wróciliśmy na Brujerię. Meksykańce wymietli. Szał! To co robili na scenie to istne piekło. Grubszy cały czas zachęcał do zabawy pod sceną. Cały czas mówił coś po hiszpańsku (Cabrones!). Chudszy za to tańczył coś ala salsa. Jako taki pogląd na styl i zachowanie sceniczne dać mogą te klipy:
- http://www.youtube.com/watch?v=W_PnJUMofGk
- http://www.youtube.com/watch?v=EZV1OKe_qDM
- http://www.youtube.com/watch?v=duoBC2S_LRU
- http://www.youtube.com/watch?v=hyYhfN9d1SE (o tutaj jest koleś z maczetą - no bo jak to meksyk ma być bez kozika?)
-
A tutaj przeróbka Macareny w wykonaniu Brujerii: http://www.youtube.com/watch?v=dF3DePOxNeI
Kolejny w rozkładzie jazdy był OPETH. Sorry, to nie dla mnie - wymiękłem i poszedłem poleżeć na trawie.
Wróciliśmy dopiero na ULVER, z USA - i muszę przyznać, że powinienem był zostać na tej trawce, bo nuda niesamowita była. Zespół gra gatunek muzyki określany jako "experimental/avantgarde". Czego się można po nich spodziewać? Przyznać im trzeba, że poruszyli publiczność pierwszym kawałkiem. Mieli tak szokujący teledysk o III rzeszy i holokauście, że ludzie nie wiedzieli co robić (czy klaskać czy nie), po jego zakończeniu.
Drugi dzień zakończyliśmy koncertem DARK FUNERAL. Szwedzi grają już na tyle długo i wyrobili sobie na tyle złą opinię, że na koncert zeszło się na prawdę dużo ludzi. Zagrali poprawnie. Ale że ja nigdy jakoś nie starałem się poznać ich muzyki, to tylko sobie popatrzyłem. Jedno jest pewne, kolesie są lekko pojechani. I z tego co mówili na scenie, to wierzą w rychłe przyjście szatana :P
Dzień III - sobota
Jak zwykle wczesna pobudka, ale jako że znów wybraliśmy się do miasta na zakupy to dotarliśmy dopiero na koncert ASHES YOU LEAVE. Fajnie było, miło się słuchało. Człowiek mógł się trochę poopalać. No ale to tyle. Z tego wydarzenia powstało kilka zdjęć i filmik:
Następnym zespołem jaki widzieliśmy był CRIPPLE BASTARDS, włosi. Małe pokurcze, ale niesamowicie energiczni. Grali grindcore, więc niezbyt dobrze się tego na dłuższą metę słuchało. Ot i filmik:
http://www.youtube.com/watch?v=KpbBCptDybgZwróćcie uwagę na basistę, z prawej strony wokalisty - diabeł wcielony.
Gdzieś tam w trakcie koncertu włochów nakręciliśmy taki oto śmieszny filmik: http://www.youtube.com/watch?v=xjHhd8CSDqc Ci ludzie nie byli trzeźwi. Nie wiem też czy byli świadomi tego co robią :P
Potem poszliśmy na HATE ETERNAL. Amerykańska kapelka prowadzona prze Erica Rutana z legendarnego MORBID ANGEL. Spoko spoko, szybko, death metalowo, walcowato. Fajny koncert. Eric prawie tym razem połknął mikrofon.
MISERY INDEX, też z USA - jakoś strasznie dużo zespołów było właśnie z tego kraju w tym roku. http://www.youtube.com/watch?v=8WjeQUL2yGY o tak się prezentowali. Jeden z bardziej wartościowych zespołów, moim zdaniem. Nie żeby śpiewali wiersze Williama Blake'a czy coś. Po prostu dobzi są.
A pierwszym z faworytów wieczoru był zespół z wysp (UK) - ANAAL NATHRAKH. To była prawdziwa rozpierducha. Chłopaki grają Black-Death metal. Naprawdę rzadko koncertują, ale mają z tego niesamowitą frajdę. Wokalista, choć wygląda dosyć niepozornie, na scenie wywijał takie rzeczy, że spokojnie można go nazwać niebezpieczym. Ale wiedział co robi. Publika szalała.
Ten pył przed sceną, to przez ludzi :)
Lekkim przerywnikiem, choć wiele osób jedynie na to przyjechało, był norweski IMMORTAL. Klasyk black metalowy. To między członkowie IMMORTAL jak i MARDUK (który grał później) byli odpowiedzialni za palenie kościołów w Norwegii na początku lat 90 ubiegłego wieku.
Tutaj zagrali kilka szlagierowych piosnek, jak chociażby "Sons of the northern darkness", co można porównać do hymnu norweskiego black metalu. Oczywiście zadedykowali go ziomom z dzielni, czyli MARDUKowi. Acha, Immortal to ci śmieszni kolesie, bo malują mordy w corpse-paint.
http://immortal.battlegrim.net/gallery.php?id=photosession_2002_sons_of_northern_darkness_01Ich nieoficjalną maskotką jest panda:
http://img515.imageshack.us/img515/5190/panda2uk4.jpgNastępnym w kolejce był amerykański WALLS OF JERICHO. Odjazd totalny. Grali jakieś coś co się nazywa metalcore. Na wokalu jest tam Candace Kucsulain, która ma niesamowite zdolności do zachęcania ludzi do różnych rzeczy.
Krótka prezentacja ich umiejętności jaką nagraliśmy: http://www.youtube.com/watch?v=gfTDWJH15wo
Zwróćcie uwagę na to, jak wokalistka zachęca do pogowania pod sceną. Niesamowita charyzma! Na youtubie jest tego zdecydowanie więcej i w lepszej jakości - o np. to http://www.youtube.com/watch?v=M9gpy45U7HY Ona tak gadała cały czas. Zrobiła na mnie niesamowite wrażenie.
Ostatnim zespołem, który obejrzeliśmy był oczywiście MARDUK. Szwedzi, a jakże by inaczej. Zagrali po prostu cudownie. Można powiedzieć, że był to wieczór szlagierów. Chociażby te dwa:
- http://www.youtube.com/watch?v=nFsA-wQ4z6g - w tym są ogniste podmuchy
- http://www.youtube.com/watch?v=MqH1ysx7TdE
No i tym sposobem zakończyliśmy naszą wyprawę koncertową.
Na deser zostały fotki, zebrane w tym albumie:
http://www.flickr.com/photos/zygm0nt/sets/72157621877640943/Jeśli dobrnęliście aż do tego miejsca, to szacunek :)
@Z00mbie, dzięki za link :)
@Pustelnik, nie odpowiada mi stylistyka. Nie za bardzo lubię takie przeplatane granie - raz lekko za chwilę mocniej.
ARGH! Jak można opuścić Opeth. :O
;)
Że się tak głupio zapytam - nie podobają ci się stylistycznie, grają za miękko, za mocno, wokal nie ten, cokolwiek innego? Nie żebym kogoś nawracał, ciekaw zwyczajnie jestem.
Jeśli cie to interesuję to ten film Dead Snow jest na youtube.
http://www.youtube.com/watch?v=4o56605KpmA
Jeżeli chesz... Jasne, nie ma problemu, pisz.
No ba - jak mi sie bedzie chcialo to nawet ci wypunktuje wszystkie glupoty ktore tam napisales ;) - ale na razie mam wakacje ;)
I co? zamierzasz zacząć jakiegoś flame'a na temat "kto jest bardziej TRU"?
> Wróciliśmy dopiero na ULVER, z USA
LOL ROTFL OMG
W ogole wiekszosc relacji ROTFL.
I potwierdza tylko przypadkowosc ludzi jadacych na tego typu spedy...