Wspaniały film w reżyserii Kusturicy. Opowieść o wojnie na Bałkanach w dosyć niezwykłym stylu. Z racji tego, że jest to długa opowieść, jakieś 2 godzinki z kawałkiem, można tu wyróżnić kilka części. Zacznę może od pierwszej, która jest wprowadzeniem do całej historii. Daje bardzo ładny obraz społeczności małej wioski w górach, przy granicy Bośni i Serbii (tak mi się wydaje - ani z geografii mocny nie byłem, ani nie pamiętam z filmu dokładni). Sielskie życie, wioska dorabia się właśnie koleji, więc wydaje się że stanie się wspaniałym kurortem. Mamy tu mnóstwo lokalnych rodzin, które próbują forsować swoje wpływy. Wszystko w zabawnym sosie i ze specyficznym podejściem do zabawy ludzi na Bałkanach.
Film opowiada o losach jednej z rodzin tego miasteczka. Luka jest kolejarzem, ma za żonę niegdyś sławną śpiewaczke i syna piłkarza. Nie wiedzie im się jakoś wspaniale, ale są szczęśliwi. Zaczyna się wojna, żona ucieka z muzykiem, a syn dostaje powołanie do wojska. Luka nie jest specjalnie zdziwiony wszystkim i jakoś próbuje żyć dalej, aż tu nagle dostaje pod opiekę Sabahę (i to jest kobiece imię!).
Między nimi zaczyna się wielka (?!) miłość. Czyli mamy wielką miłość na tle szalejącej zawieruchy wojennej. Jest pięknie, śłodko, często absurdalnie. W większości śmiesznie. To zdecydowanie świetny film o wojnie bałkańskiej, pokazuje od trochę innej strony jej przebieg, choć jest to widziane jak w krzywym zwierciadle. Do tego energetyzujący temperament bohaterów pobudza akcję i wprowadza element losowości.
Niesamowite jest to, że reżyser śmieje się (puszcza oko), z tego co było tragedią dla tego kraju. Bynajmniej nie wyśmiewa.
Zivot je cudo (2004)
Reżyser: Emir Kusturica
Obsada: Slavko Stimac, Natasa Solak, Aleksandar Bercek, Stribor Kusturica