Wreszcie, po dosyć długiej przerwie pojawił się kolejny film z Edwardem Nortonem w roli głównej. Tym razem zagrał on iluzjonistę, a akcja całej historii ma miejsce w Wiedniu. Czas akcji, to bodajże XIX wiek. Fajnie pokazane miasto robi wrażenie, choć tu od razu przyczepię się do tego, że tak naprawdę pokazano tylko drobne wycinki. Zabrakło jakiejś sceny z rozmachem, do pokazania architektury.
No ale wracając do akcji filmu, jest ona ciekawa, ale nie wprowadza specjalnych nowości. Edward, grając iluzjonistę Eisenheima jest zakochany w przyszłej żonie księdzia Leopolda. Dama, pomimo pochodzenia z wyższego stanu i przez to niedostępna oficjalnie dla poczciwego magika, odwzajemnia to uczucie. I tu zaczyna się "potyczka", gdyż Eisenheim próbuje w jakiś sposób wyrwać kobietę spod wpływu księdzia.
W tym celu posługuje się sprytnie zaplanowanym ciągiem wydarzeń, które mają mu pomóc wywieźć pannę z miasta i z kraju. Plan ma oczywiście podłoże "magiczne", czyli do akcji wchodzą sztuczki iluzjonisty. Z tym że cała akcja wygląda prawie jak Ocean's Eleven, tyle że w innej epoce. Ach no i czasem troszkę zbytnio to się romansidłowate robi.
Jeśli chodzi o grę aktorów, to jest jaka jest. Bez zachwytów. Plus za osobę, która ciągle je :) (to taka moja mała obserwacja)
Dostalismy zgrabną łamigłówkę, która sama w sobie jest fajna i przyjemna, ale nie może się równać z wypuszczonym w tym samym czasie filmem "The Prestige". Takie życie.
The Ullusionist (2006)
Reżyser: Neil Burger
Obsada: Edward Norton, Paul Giamatti, Jessica Biel, Rufus Sewell