"The first and most important rule of gun-running is: never get shot with your own merchandise."
Mamy to opowiesc (niby na faktach) o handlarzu bronia. Przyjechal z Ukrainy, zaczynal wraz z rodzina od malej restauracji w New York City. W ktoryms momencie stwierdzil, ze chce wiecej. Sprzedal swe pierwsze uzi i wszedl do interesu. Potem bylo juz tylko lepiej.
Sprzedawal bron wszystkim, nie przejmowal sie niczym. Mial kobiete, ktora kochal i dziecko z nia. Wszystko ladnie, pieknie. Az w koncu dobrali mu sie do dupy.
Niesamowita historia, ktora prezentuje wlasnie kulisy handlu bronia. W sumie, to nie mam pojecia czy tak wyglada to naprawde, ale pokazane jest bardzo przekonywujaco. Pokazuje bezsens tego calego interesu. Glowny bohater czesto wypowiada jakies swiatle kwestie, ktore sa stalymi argumentami ludzi opowiadajacych sie za powszechnym dostepem do broni.
Jest tu sporo moralizatorstwa - ale podanego w dosyc przemyslany i nienachalny sposob. I szczegolnie dobra wypowiedz na koncu, porownujaca wielkie kraje swiata (USA, Francja, Chiny) do handlarzy broni, tylko ze na zupelnie globalna skale.